W krzywym zwierciadle. O Bolesławie Chrobrym. Część 1.

Wstęp:

            Odtwórstwo historyczne jest ściśle związane z historią. W związku z tym ludzie odtwarzający czasy pierwszych Piastów – X-XI wiek, musieli słyszeć o postaci Bolesława Chrobrego. Większości osób kojarzy się on z pierwszym królem Polski (dla mniej wtajemniczonych koronowany w 1025 roku), władcą, który bił Niemców, Rusinów oraz Czechów i który rozszerzył włości polańskie we wszystkie strony świata. Nie będę deprecjonował tego wizerunku, bo co by nie powiedzieć Bolesław I był władcą wybitnym. Jednak mimo wszystko warto spojrzeć na najstarszego syna Mieszka I nieco inaczej, bardziej krytycznie i może z przymrużeniem oka. Bolesław Chrobry w świetle źródeł jest jak dr Jekyll mr Hyde. Z jednej strony Anonim tzw. Gall w swojej kronice przedstawił syna Mieszka I jako światłego męża, walecznego wodza i przede wszystkim władcę zapewniającego dobrobyt:

bo za czasów Bolesława każdy rycerz i każda niewiasta dworska zamiast sukien lnianych lub wełnianych używali płaszczy z kosztownych tkanin, a skór, nawet bardzo cennych, choćby były nowe, nie noszono na jego dworze bez [podszycia] kosztowną tkaniną i bez złotych frędzli. Złoto bowiem za jego czasów było tak pospolite u wszystkich jak [dziś] srebro, srebro zaś było tanie jak słoma[1].

Ile w tym obrazie jest prawdy, niech każdy sam sobie odpowie. Choć moim zdaniem Anonim tzw. Gall popuścił wodze fantazji, pisząc w początkach XII wieku o czasach pierwszego z wielkich Bolesławów. Kronikarz chciał pewnie pokazać, jakie to były piękne czasy i jak ludzie żyli dostatnie, kiedyś sto lat wcześniej. Hmm…nasza natura do dzisiaj nic się nie zmieniła, my Lechowe plemię (choć akurat Anonim tzw. Gall na pewno nie był naszej krwi) również współcześnie lubimy gloryfikować przeszłość. Ileż to razy słyszałem, „bo za Gierka to było tak dobrze”. Może za sto lat nasze dzieci będą mówić, że w czasach towarzysza Edwarda srebro było tanie jak słoma. Jednak rozczaruję wszystkich srebro nie było tanie jak słoma w czasach Bolesława I. O powszechności złota też możemy zapomnieć. Wystarczy spojrzeć na pochówki z cmentarzysk datowanych na pierwszą połowę XI wieku. Złota tam nie uświadczymy. Natomiast, trzeba stwierdzić, że najstarszy syn Mieszka odnosił wielkie sukcesy i mógł być wzorem dla kolejnych Bolesławów: Szczodrego i Krzywoustego. Z wszystkich trzech Bolesławów najbardziej nie przepadam za tym z krzywą gębą, ale to już moje własne upodobania, nawet historycy je mają. Z drugiej strony Bolesław Chrobry to postać wręcz filmowa. Aż dziw bierze, że jeszcze do teraz w Polsce nikt nie nakręcił o tym władcy serialu na miarę produkcji typy „Rodzina Borgiów”, „Dynastia Tudorów” czy „Wikingowie”. W czym taka postać Skandynawa, Ragnara Lothbroka jest lepsza od naszego rodzimego Bolesława Chrobrego? Raczej w niczym! Zwłaszcza, że nasz Bolek był władcą historycznym nie legendarnym, jak Ragnar. Jeśli do tego dodamy cztery żony Bolesława i przynajmniej jedna znaną nałożnicę, skłonność do ucztowania oraz wojaczki, a także niebywałą wręcz charyzmę nawet w wieku bardzo, ale to bardzo dojrzałym, to zrozumiemy czemu syn Mieszka I jest postacią nietuzinkową. Taki Ragnar wygląda przy lechickim Bolesławie trochę, jak ubogi krewny z północy. Tutaj Chrobrego porównywałbym jedynie z frankijskim Chlodwigiem. Obaj wyznawali chyba zasadę, że cel uświęca środki. Przejdźmy jednak do konkretów, bo ktoś gotów pomyśleć, że nie przywołujemy jakichkolwiek argumentów. Hmm…całość rozważań podzielimy na kilka działów.

Początki:

            Bolesław Chrobry wcale nie miał wesoło na początku swego panowania. Zresztą trudno w ogóle stwierdzić czy miał osobne władztwo, wydzielone jeszcze przed śmiercią swego ojca, Mieszka I. Choć przyjmuje się, że panował w Małopolsce, co miałby potwierdzać regest kopii dokumentu „Dagome Iudex” (źródło pisane, nad którym historycy od lat się głowią). Bez względu na to, gdzie Bolesław panował, trzeba zauważyć, że lekko nie miał. Z „Dagome Iudex” wynika, że władztwo Mieszka I nadawane papieżowi miało pozostać w rękach Ody, niemieckiej żony Mieszka i ich małoletnich synów – Mieszka oraz Lamberta. Jednak tak się nie stało, o czym wspomniał bardziej szczegółowo niemiecki kronikarz, Thietmar (współczesny czasom Bolesława I):

25 maja roku Pańskiego 992, w dziesiątym roku panowania Ottona III, wspomniany wyżej książę Mieszko, sędziwy już wiekiem i gorączką zmożony, przeniósł się z tego miejsca wygnania do wiekuistej ojczyzny, pozostawiając swoje państwo do podziału między kilku książąt. Z lisią chytrością złączył je potem w jedną całość syn jego Bolesław, wypędziwszy macochę i braci oraz oślepiwszy swoich zaufanych Odylena i Przybywoja. Onże Bolesław, aby tylko samemu panować, podeptał wszelkie prawo i sprawiedliwość[2].

Nie ma powodów, aby nie wierzyć biskupowi Merserburga. Co prawda nie był on nigdy przyjaźnie nastawiony do Bolesława Chrobrego, ale zapis jest prawie współczesny tym wydarzeniom i dobrze koresponduje z notą z „Dagome Iudex”. Z tych źródeł pisanych wynika, że Mieszko przekazał władztwo Odzie i swoim małoletnim synom, ale Ci nie nacieszyli się władaniem, ponieważ szybko przepędził ich Bolesław I. Ten ostatni był na tyle zapalczywy w swoim działaniu, że stronników Ody, prawdopodobnie możnych: Odylena i Przybywoja skazał na oślepienie. Oj…Chrobry nie był miłosierny. Zresztą nie był to jedyny Bolesław, który lubił oślepiać swoich oponentów (patrz braterska relacja między Bolesławem III o krzywej gębie a jego bratem Zbigniewem).

Okrucieństwo:

            W dzisiejszych czasach nazwalibyśmy Bolesława Chrobrego okrutnym. Wówczas w X-XI wieku nie odstawał on zbytnio od innych władców Europy Środkowej. Chociaż przyznać należy, że Bolesław miał ciężką rękę i znów potwierdzają to źródła pisane. O oślepieniu Przybywoja i Odylena już wspominałem. Co prawda tutaj możemy syna Mieszka I tłumaczyć tym, że musiał walczyć o władzę, a jak wiadomo cel uświęca środki. Jednak to nie jedyny przykład skłonności Bolesława do oślepiania innych. Wystarczy wspomnieć o tym, że w 1002 roku, a więc 10 lat po śmierci Mieszka I prawdopodobnie do Krakowa przybył syn brata matki Bolesława Chrobrego, Dobrawy, Bolesław Rudy. Tenże książę czeski trafił do władztwa Piastów i właśnie tutaj został oślepiony. Oczywiście, stało się to z polecenia Bolesława Chrobrego, co skwapliwie opisał biskup mersebrurski:

Bolesław wysłuchał życzliwym uchem posłów i przez zaufanego gońca zaprosił natychmiast Bolesława czeskiego na spotkanie w pewnym grodzie, w towarzystwie kilku ludzi, rzekomo dla omówienia z nim pewnych koniecznych spraw, wspólnie ich obchodzących. Bolesław młodszy zgodził się na to zaraz i przybył na umówione miejsce. Zrazu doznał serdecznego przyjęcia, lecz następnej nocy zausznicy Bolesława polskiego wyłupili mu oczy i w ten sposób unieszkodliwili go, by nie miał już sił dopuszczać się wobec swoich takich zbrodni, jak poprzednio, i by nie mógł tam więcej panować[3].

Na usprawiedliwienie Chrobrego, można dodać, że jego stryjeczny brat Bolesław Rudy był również nie lada gagatkiem i okrutnikiem, co odnotował w swojej kronice Thietmar:

Bolesław czeski bowiem, widząc, jak jego naród oddaje się potępienia godnym praktykom pogańskim i w zupełnej pogrąża się obojętności religijnej, posunął swą niegodziwość w łamaniu zaprzysiężonego pokoju do tego stopnia, że zebrawszy u siebie w domu wszystkich możnych, zabił naprzód własnoręcznie uderzeniem miecza w głowę swojego zięcia, następnie zaś, przy pomocy współuczestników swej zbrodni, pozbawił życia pozostałych bezbronnych. Ten krwi żądny i fałszu pełen człowiek, niegodny dożyć połowy dni mu przeznaczonych, dopuścił się tego w świętym okresie wielkiego postu![4].

Trzeba stwierdzić, że w przypadku Bolesława Rudego trafiła kosa na kamień. Nie takie numery z naszym Bolesławem Chrobrym.

 P1140578

(Fot. Żaneta Sobierajczyk)

            Inny kronikarz, Anonim tzw. Gall wspominał o karaniu śmiercią z rozkazu Bolesława:

Gdy tak wspólnie ucztowali i weselili się, a mówiąc o tym i owym wspomnieli przypadkiem owych skazanych z racji ich rodu, król Bolesław ubolewał nad ich śmiercią ze względu na zacność ich rodziców i wyrażał żal, że ich rozkazał stracić[5].

Interesujące jest zwłaszcza, że książę ubolewał nad śmiercią tych ludzi. Czyżby jednak Bolesław bywał miłosierny? Wynika to z kolejnych fragmentów tekstu dwunastowiecznego kronikarza, który wskazuje, że książę ulegał namowom żony o przebaczenie dla reszty skazanych (gdzie diabeł nie może tam babę pośle):

Król łaskawie ją obejmując i całując, rękoma podnosił z ziemi i pochwalał jej cnotliwy podstęp, a raczej dzieło miłosierdzia. I tejże samej godziny posyłano po owych więźniów, zachowanych przy życiu dzięki mądrości kobiecej, z odpowiednio licznym pocztem koni i naznaczano jadącym termin powrotu[6].

Natomiast, pikanterii całej historii dodaje fakt, co działo się następnie w tymi skazanymi, co również Anonim tzw. Gall opisał:

Skoro zaś przybyli ci, po których posłano nie od razu byli stawiani przed oblicze królewskie, lecz najpierw przed królową, która karciła ich [na przemian] słowami surowymi i łagodnymi, po czym prowadzono ich do łaźni królewskiej. Tam ich król Bolesław we wspólnej kąpieli chłostał jak dzieci, wspominał i wychwalał ich ród, mówiąc: „Wam to właśnie, wam, potomkom takiego, tak znakomitego rodu, nie godziło się popełniać takich występków!”. Starszych pomiędzy nimi słowami tylko karcił, i sam, i za pośrednictwem innych, do młodszych zaś ze słowami stosował i rózgi[7].

Czytając ten fragment kroniki Anonima tzw. Galla współczesny człowiek musi zadać sobie pytanie, co oni robili w tej łaźni? Odpowiedzi na to nie znamy, ale pewnie nie jeden z nas zarumieni się ze wstydu wyobrażając sobie w łaźni nagiego lub półnagiego, o dość pokaźnej tuszy Bolesława Chrobrego smagającego rózgą innych mężczyzn. O zgrozo!

            W kraju Polan, w czasach rządów syna Mieszka I panowały również bardzo surowe kary za cudzołożenie czy nieprzestrzeganie postu, co skwapliwie odnotował biskup Thietmar:

W państwie jej małżonka panuje dużo różnych zwyczajów, a choć są one straszne, to jednak niekiedy zasługują na pochwałę. Lud jego bowiem wymaga pilnowania na podobieństwo bydła i bata na podobieństwo upartego osła; również nie da rządzić sobą w interesie władcy, jeżeli ten nie stosuje kar surowych. Jeśli kto spośród tego ludu ośmieli się uwieść cudzą żonę lub uprawiać rozpustę, spotyka go natychmiast następująca kara: prowadzi go się na most targowy i przymocowuje doń wbijając gwóźdź poprzez mosznę z jądrami. Następnie umieszcza się obok ostry nóż i pozostawia mu się trudny wybór: albo tam umrzeć, albo obciąć ową część ciała. Jeżeli stwierdzano, iż ktoś jadł po siedemdziesiątnicy mięso, karano go surowo przez wyłamanie zębów[8].

73

(Fot. Marcin Janek)

Trzeba zauważyć, że Bolesław I starał się dość drastycznymi metodami umacniać chrześcijaństwo w swoim kraju. Chociaż sam miał wiele za uszami i kto wie czy jako pierwszy nie powinien mieć wyłamanych zębów (za czwartym razem ożenił się w czasie siedemdziesiątnicy). Również most targowy i przebijanie owych słusznych części ciała gwoździem, nie ominęłoby Bolesława gdyby był zwykłym wieśniakiem nie księciem.

dr Marcin Danielewski

[1] Anonim tzw. Gall, Kronika polska, przekł. R. Grodecki, wstęp i oprac. M. Plezia, Wrocław –Warszawa – Kraków – Gdańsk – Łódź 1982, ks. I, rozdz. 6, s. 19.

[2] Kronika Thietmara, przekł. M.Z. Jedlicki, Kraków 2012, ks. IV, s. 84.

[3] Kronika Thietmara, ks. V, s. 109.

[4] Kronika Thietmara, ks. V, s. 109.

[5] Anonim tzw. Gall, Kronika polska, ks. I, rozdz. 13, s. 31.

[6] Anonim tzw. Gall, Kronika polska, ks. I, rozdz. 13, s. 31-32.

[7] Anonim tzw. Gall, Kronika polska, ks. I, rozdz. 13, s. 32.

[8] Kronika Thietmara, ks. VIII, s. 217-218.

Dodaj komentarz