Pożegnanie Marzanny – Pożegnanie Zimowiska

Pożegnanie… Zimowiska

    Marcowe Zimowisko przywitało nas piękną, wiosenną pogodą gromadą małych dzieci i zaćmieniem słońca. Tym razem Stowarzyszenie Edukacji i Odtwórstwa Historycznego połączyło siły z Rezerwatem Archeologicznym Gród w Grzybowie, aby godnie pożegnać zimę. Musimy przyznać, że z nostalgią będziemy wspominać nasz projekt Zimowisko, który marcowym wyjazdem do Grzybowa zamknął pewien etap naszego życia. W czasie marcowego wyjazdu był czas, aby powspominać. Przypominaliśmy sobie, październikową złotą jesień, listopadowe chłody czy styczniową bitewną krew, a wszystko to przeżyliśmy w ciągu tych krótkich sześciu miesięcy.

Wpierw Marzanna

     Cele marcowego wyjazdu były dwa. Pierwszy to zamknąć cykl, który nazwaliśmy „Zimowisko 1014-1015. W mroźnej zawiei” oraz drugi przegonić zimę. W sumie to za wiele nie musieliśmy się trudzić, ponieważ wiosenna aura panował już od dobrych kilku dni. Pierwsi wytrwali uczestnicy Zimowiska przyjechali do Rezerwatu już w czwartkowe popołudnie, a co jeszcze godniejsze pochwały ostatni wytrwali wyjechali dopiero w niedzielę. W między czasie zawitali do nas przyjaciele odtwórcy ze Swarzędza, Gniezna, Słupcy czy Środy Wielkopolskiej. Wszyscy musieliśmy się zmierzyć z hordami dzieci, których tego dnia było na terenie grodziska prawie pół setki. Kto wie czy w czasach świetności grodu – w okresie wczesnego średniowiecza – widziano kiedykolwiek taką liczbę dzieciarni, zapewne nie. My jako dzielni wojowie, przedstawiciele dworu książęcego, pospolici chłopi i ministeriales, daliśmy radę. Co więcej rozpiera nas duma, ponieważ wspomogliśmy pracowników Rezerwatu w zabawach dla dzieci. Osobiście uważamy, że najciekawszym elementem pożegnania Marzanny były same ich wizerunki. Kolejne szkoły i klasy sprowadziły na grodzisko rzeszę zimowych panien, które jak się później okazało przyszło nam w zaszczycie spalić (coś co lubią prawdziwi mężczyźni). Nim jednak do tego doszło czas wypełniło nam oprowadzanie dzieciaków po grodzie, opowieści o wczesnośredniowiecznych wojach i życiu codziennych 1000 lat temu. A wszystko to w miłym towarzystwie nauczycieli, którzy z uśmiechami oglądali naszych reprezentantów Zimowiska.P1180991

Wybory, pochód, spalenie

            Przybycie wizerunków zimy pociągnęło za sobą pewne konsekwencje. Musieliśmy wziąć udział w wyborze najpiękniejszej Marzanny. Oczywiście, każdy z nas miał swoje typy. Nasi przyjaciele Warcianie systematycznie próbowali nawet porwać kilka zimowych pań. Na szczęście te niecne zapędy zostały przez wojów z Aurea Tempora powstrzymane. W końcu po wyborze najpiękniejszej Marzanny mogliśmy ruszyć z pochodem, celem spalenie kukieł. Po drodze nasi półnadzy wojowie, natknęli się na osobników, którzy nadal chcieli, aby trwała zima. Po krótkiej utarczce słownej, rozkwaszeniu kilku gęb i podeptaniu zwolenników zimowej aury udało się dotrzeć do płonącego ognia. Tam też spalono wszystkie Marzanny, ku uciesze dzieciarni, pań nauczycielek, które zalotnie spoglądały na naszych wojów biegających z odkrytymi torsami i wrzucającymi do ognia zacne zimowe niewiasty. Hmm…a reakcja dzieci była niepowtarzalna. Te małe szkraby wiwatując „spalić je!!” nakręcały naszych wojów, aby czym prędzej przegonić zimę. Z czasem okazało się, że zima całkiem nie uciekła, padający kilka dni temu śnieg nam to uświadomił, ale mimo wszystko warto było spróbować.

Grochówka grzybowska, zaćmienie słońca i pożegnanie

            Palenie kukieł zakończyło się poczęstunkiem, którą przygotował namiestnik wsi Grzybowo przez okolicznych zwany sołtysem. Nie po raz pierwszy i pewnie nie ostatni możemy mu dziękować za ciepłą strawę, zimny napitek i aprowizację. Takich ludzi, w obecnych czasach rebelii, buntu i słabej władzy, ze świecą w Polsce szukać. Wielkie dziękujemy!

            Nieco zmieniając znany ustęp z „Ogniem i mieczem” Henryka Sienkiewicza możemy napisać:

Marzec 1015 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia. Współcześni kronikarze wspominają, iż wiosny szarańcza [dzieci] w niesłychanej ilości wyroiła się z Dzikich [grzybowskich] Pól i zniszczyła zasiewy i trawy, co było przepowiednią napadów [warciańskich]. Latem zdarzyło się wielkie zaćmienie słońca, a wkrótce potem kometa pojawiła się na niebie.

Z pełną powagą stwierdzić możemy, że widzieliśmy małą szarańczę i zaćmienie słońca, jedynie komety nie obserwowaliśmy, ale to pewnie dlatego, że w nocy spaliśmy. Co więcej niektórzy za naszych wojów tak się przelękli zaćmienia, że przez kilka dni bali się wypełznąć z chaty. Na szczęście uspokoiły nas dzieci, które opowiedziały nam, że ziemia jest okrągła i że nie grozi nam koniec świata. Później, jak dzieci wróciły do domów uświadomiliśmy sobie, że chyba wprowadzono nas w błąd. Nawet mój dziad Popiel mówił, że ziemia jest płaska i spoczywa na grzbiecie dwóch owiec wrzosówek, a słońce, jak to słońce, krąży wokół nas. Tym miłym naukowym akcentem przyszło się nam pożegnać z Zimowiskiem. Będziemy je wspominać jeszcze wiele lat. A kiedy będziemy już posiadać wnuczęta, wtedy pokażemy im zdjęcia naszych gołych męskich torsów palących zimowe kukły, mówiąc, i ja tam byłem dziecko drogie.

dr Marcin Danielewski

P1190095