Zimowisko 1014 – 1015. W oblężonym grodzie

Tymczasem ukończono budowę wszystkich machin, wobec czego cesarz, który siedział już trzy tygodnie pod grodem, nakazał jego szturmowanie, lecz wnet zobaczył, jak te machiny szybko spłonęły od ognia rzuconego z wałów. Następnie Udalryk próbował ze swoimi wspiąć się na wały obronne, lecz nic nie wskórał. Również zrzucono z nich Luciów, którzy podjęli podobną próbę. Cesarz widząc, jak daremne są wysiłki jego chorobą trapionego wojska, udał się bardzo uciążliwym marszem do Czech”.

            W 1017 roku król niemiecki Henryk II wraz ze swoimi sojusznikami księciem czeskim Udalrykiem oraz pogańskimi Lucicami oblegali piastowską Niemczę. Historię tę skrupulatnie opisał biskup merseburski, Thietmar. Nie wiemy czy grzybowski gród był również w ten sposób oblegany czy na jego wałach toczyły się kiedykolwiek boje? Możemy jednak sobie wyobrazić, jak takie oblężenia wyglądały. Wiemy też, że takie boje trwały czasami wiele tygodni czy miesięcy. Codziennością była z pewnością obrona wałów. Jak jednak wówczas mogło wyglądać życie w obrębie grodu? Czym zajmowali się ludzie pozostający w obrębie wałów, wojownicy i ludność pospolita? Czy czas spędzano tylko na działaniach zbrojnych? Tego wszystkiego dowiecie się państwo dniach 31 stycznia – 1 lutego 2015 roku. Wówczas to w Rezerwacie Archeologicznym Gród w Grzybowie zobaczycie nie tylko uzbrojonych wojów, ale także rzemiosła z nimi związane. Przybyli turyści usłyszą również wiele na temat militarnych aspektów funkcjonowania pierwszej monarchii Piastów. Wszystko to będzie działo się w towarzystwie najbardziej wytrwałych odtwórców historycznych, którym nie straszne minusowe temperatury i śnieżne zawieje.

Przypominamy, że wydarzenie jest organizowane we współpracy ze Stowarzyszeniem Edukacji i Odtwórstwa Historycznego AUREA TEMPORA z Poznania, a patronami medialnymi wydarzenia są portal Historykon.pl i poznańska drukarnia Letica. Spotkanie odbędzie się w ramach projektu „Zimowisko 1014-1015. W mroźnej zawiei”. Projektu, którego pomysłodawcami są dr Marcin Danielewski i Marta Bucka.

 Wersja1 kopia

 

Grudzień na plusie

   Grudniowe „Zimowisko” w marzeniach jeszcze letnich, sierpniowych wydawało się nam odległym czasem. Sądziliśmy wówczas, że 20 grudnia grzybowskie grodzisko obsypie śnieg, za drzwiami drewnianej chaty będzie trzaskał mróz, a my ogrzejemy się w cieple domowego ogniska. Rzeczywistość okazała się dla nas odtwórców przebywających na terenie Rezerwatu Archeologicznego Gród w Grzybowie zupełnie inna.

Bez mrozu i bez myszy

            Nasz, tym razem jednodniowy pobyt w Grzybowie, okazał się bardzo ciepły, choć jak zwykle nieco wietrzny. Ostatnia obserwacja jest na terenie grodziska bardzo powtarzalna. Mianowicie, na ostatnim listopadowym Zimowisku również borykaliśmy się z problemem wiatru o znacznych podmuchach. Nie inaczej było tym razem. Dlatego nauczeni doświadczeniem od razu rozlokowaliśmy się w większej z chat mieszkalnych. Wydaje się, że już ostatecznie do końca naszego zimowania będziemy przy takim wietrze skazani na tę chatę. Po rozpaleniu ognia, co było bardzo proste przy takich podmuchach (niejednokrotnie ta czynność przebiegała trudniej latem) i ulokowaniu się w chacie, zaczęliśmy wyczekiwać turystów. O dziwo pierwszym z nich stał się znany już odwiedzającym Rezerwat kot, Kleksik – Spartakus. Świetnie wpasował się on do tematu spotkania „O legendarnych początkach Polski”. Niestety, w chatach nie spotkaliśmy ani jednej myszy, które ściśle są związane z legendami o Popielu i początkach dynastii Piastów. Natomiast, było dość czasu na bajanie. Opowieści przy ognisku dotyczące Popiela, rozgrzewający napar z lipy i turyści tworzyli klimat tego spotkania.P1180434

(Fot. Marcin Danielewski)

W grupie siła

            Podczas grudniowego Zimowiska nie doświadczyliśmy mrozu. Natomiast, wiatr wywoływał u nas chłód. Dlatego tak ważne było, aby siedzieć na drewnianych ławach przy ogniu i rozgrzewać się naparami z lipy, mięty czy pokrzywy oraz umilać sobie czas rozmową. Zdecydowanie najmilej będziemy wspominać pytania turystów „czy opowie nam pan coś o początkach Polski i o Popielu?”. Po nich zwykle rozpoczynała się dyskusja, która powodowała, że czas szybciej mijał. Szczególnie ucieszyły nas dzieci i młodzież, które chętnie częstowały się przygotowanymi przez nas naparami okraszonymi pszczelim miodem. Uśmiechy dzieciaków i pochwały wygłaszane przez nich na temat naparów, radowały nas (jesteśmy troszkę pyszni). Już teraz wiemy, że w przyszłym roku musimy zebrać większe zapasy lipy i pokrzywy. Albowiem w tym tempie i po kolejnych wyjazdach do Grzybowa szybko one znikną. Zadowolenie musi też wywoływać to, że nie zawsze turyści oczekują wojów (najsłabsze ogniowo odtwórstwa wczesnośredniowiecznego) czy rzemiosła. Czasami zdarza się tak, że zwykłe bajanie, opowiadanie legend i wyjaśnienie początków Polski cieszy turystów. Ci zaś siadając z nami przy ognisku pijąc z nami napary i słuchając opowieści czują się częścią wczesnośredniowiecznego świata, czują się jakby znaleźli się tysiąc lat temu w drewnianej chacie.

Wieści

            Przedświąteczny weekend, szaleństwo zakupów i przygotowania do zbliżających się świąt spowodował, że turystów było nieco mniej niż na poprzednim listopadowym „Zimowisku”. Dlatego był to też dobry czas na rozmowy o zbliżającym się nowym roku, kolejnych już zimowych spotkaniach i planach Rezerwatu na przyszły rok. Szczególnie miło było nam usłyszeć, że w sierpniu planowany jest już drugi „Grzybowski Turniej Wojów”. Impreza, która w zeszłym roku zastąpiła „Międzynarodowy Zjazd Wojów Słowiańskich”, mimo mniejszych rozmiarów stoi na znacznie wyższym poziomie historyczności niż ta poprzednia (w końcu zniknęli z turnieju panowie w skórzanych lamelkach i łuskach, mający więcej wspólnego z środkową Azją niż ze Słowianami, sic!). Nowe wydarzenie wpisuje się powoli w kalendarz cyklicznych imprez związanych z odtwórstwem historycznym. A ten fakt musi cieszyć.

P1180388

(Fot. Marta Bucka)

Kolejne Zimowisko

Nim jednak dojdzie do następnego „Turnieju Wojów” spotkamy się wami w Rezerwacie Archeologicznym Gród w Grzybowie już na przełomie stycznia i lutego, tym razem w jeszcze większym gronie. Na razie, jako niespodziankę pozostawiamy temat spotkania, choć nam jest on już znany. Podobnie skład załogi zagrodowej również niech pozostanie tajemnicą, choć tutaj wiadomo, że wesprze nas m.in. Stowarzyszenie Edukacji i Odtwórstwa Historycznego AUREA TEMPORA. W każdym razie będzie bardzo ciekawie i wszystkich turystów serdecznie zapraszamy „oblegajcie grzybowski gród”.

dr Marcin Danielewski

„Zimowisko 1014-1015. Opowieści o legendarnych początkach Polski”

„Zimowisko 1014-1015. Opowieści o legendarnych początkach Polski”

Opowiadają też starcy sędziwi, że ów Popiel wypędzony z królestwa tak wielkie cierpiał prześladowanie od myszy, iż z tego powodu przewieziony została przez swoje otoczenie na wyspę, gdzie tak długo w drewnianej wieży broniono go przed owymi rozwścieczonymi zwierzętami, które tam przepływały, aż opuszczony przez wszystkich dla zabójczego smrodu [unoszącego się z] mnóstwa pobitych [myszy], zginął śmiercią najhaniebniejszą, bo zagryziony przez [te] potwory.

            Tyle wiemy o śmierci legendarnego Popiela, a wszystko dzięki zapisom Anonima tzw. Galla. Jednak wielu z nas słyszało jeszcze o Kruszwicy, jako miejscu, gdzie zginąć miał ów przesławny książę Popiel. Większość pewnie widziała również tzw. Mysią Wieżę, relikty zamku z czasów Kazimierza Wielkiego, gdzie według kujawskich podań zginął haniebną śmiercią Popiel. Co my odtwórcy, historycy i archeolodzy wiem o tych czasach? Co działo się przed 963 rokiem, kiedy to książę Mieszko I, jeszcze jako poganin pojawił się na kartach „Dziejów saskich” Widukinda z Korbei, mnicha benedyktyńskiego. Czy pierwszy historyczny książę z dynastii Piastów był ślepy, a jego przodek był oraczem i biednym wieśniakiem? Początki dynastii Piastów są dla nas wciąż niejasne, pełne niedomówień i domysłów. Zbliża się czas świąt, zabiegani zapominamy o naszych korzeniach. Ale warto znaleźć choć krótką chwilę aby w miejscu unikalnym, bo pamiętającym czasy plemienne, czyli w wielkopolskim Grzybowie, usiąść i pijąc rozgrzewający napar z lipy, posłuchać opowieści o czasach upadku Popiela oraz o narodzinach potęgi Piastów. Warto dotrzeć 20 grudnia 2014 roku do Rezerwatu Archeologicznego Gród w Grzybowie. Piastowskie grodzisko, otoczenie rekonstrukcji wczesnośredniowiecznej zagrody, odtwórcy w zimowych strojach i trzaskające płomienie ogniska to doskonały klimat do rozmów o początkach Polski.

Wszystko to będzie działo się we współpracy ze Stowarzyszeniem Edukacji i Odtwórstwa Historycznego AUREA TEMPORA z Poznania, a odtwórcy zagoszczą na terenie wczesnośredniowiecznej zagrody w grzybowskim grodzie. Przypominamy, że patronami medialnymi wydarzenia są portal Historykon.pl i poznańska drukarnia Letica. Spotkanie odbędzie się w ramach projektu „Zimowisko 1014-1015. W mroźnej zawiei”. Projektu, którego pomysłodawcami są dr Marcin Danielewski i Marta Bucka.

Serdecznie zapraszamy!

 Grudzien(A3) kopia

 

Listopad na minusie

Listopadowe Zimowisko

 

   Ostatni weekend listopada przywitał nas minusowymi temperaturami, więc w Grzybowie było naprawdę zimno. Chłód potęgował silny wiatr, który wiejąc od wschodu zrobił nam nie lada psikusa i skazał na weekendowe bytowanie w dużej chacie. Tymczasem mniejsze z domostw tak pieczołowicie przez nas szykowane latem i wczesną jesienią, posłużyło jako składzik na drewno. Na szczęście mimo mrozu nie zabrakło turystów oraz przedstawicieli mediów, którzy ciepłymi słowami i uśmiechem na ustach utwierdzali nas w przekonaniu, że warto wytrwać na terenie zagrody. Przedstawmy jednak wszystko po kolei.

Przygotowania

   Do Rezerwatu Archeologicznego Gród w Grzybowie zawitaliśmy dopiero w sobotę rano. Niestety, praca i obowiązki uwiązały nas w zatęchłym, poznańskim grodzie i nic nie dało się zrobić, aby już w piątek znaleźć się na grzybowskiej ziemi. Na szczęście pracownicy Rezerwatu wszystko uszykowali na nasz przyjazd. Tym razem przygotowali oni dla nas produkty żywnościowe niezbędne do realizacji tematu spotkania: „W kręgu jadła i stołu”. W chatach znaleźliśmy: orzechy laskowe, śliwy, soczewicę, ciecierzycę, suszone grzyby, brukiew, rzepę, pstrągi oraz różne rodzaje zbóż. Dodatkowo na miejscu okazało się, że uszykowano dla nas spory zapas drewna oraz przeniesiono żarna do obu domostw. Szczególnie dziękujemy chłopakom z Rezerwatu za przetransportowanie żaren, bo sami z Martą mielibyśmy z tym spory problem.oselka

Przykra niespodzianka

   Ledwie przyjechaliśmy do Grzybowa, na grodzie byliśmy wraz z sobotnim świtaniem, a już przywitał nas mróz i bardzo nieprzyjemny wiatr. Ten ostatni z jednej strony przydał się przy rozpalaniu ognisk. Natomiast, z drugiej sprawił, że mieliśmy powód do narzekań. Na nic oblepianie gliną mniejszej z chat znajdujących się na terenie zagrody, uszczelnianie wełną owczą, podsypywanie ziemią, sprzątanie wnętrza i jego urządzanie. Wszystko przez palenisko, które zbudowaliśmy przy wschodniej ścianie chaty. Albowiem wiatr, jak na złość wiał od wschodu. W związku tym po rozpaleniu ognia w chacie zrobiła się wędzarnia. Skutkiem czego zostaliśmy zmuszeni przez siły natury, aby przenieść się do większej z chat, której uszczelnienie pozostawia wiele do życzenia. Nauka jest z tego dla nas jedna: należy obserwować przyrodę i siły natury na miejscu w Grzybowie. Budując palenisko po wschodniej stronie ściany, przypomnę, że mniejsza z chat ma oddymiacze na wschodniej i zachodniej połaci dachu, byliśmy przekonani, że palenisko we wschodniej części domostwa to świetny pomysł. Nic bardziej mylnego. Przez cały weekend wiatr wiał od wschodu, zawiewając o kuriozum zza wału grodowego. Okazuje się, że chcąc zbudować palenisko należy cały rok, a zwłaszcza jesienią i zimą, obserwować jak zachowuje się w danym miejscu wiatr. Kto wie, może to jest wyjaśnienie tak różnego rozmieszczenia palenisk w domostwach słowiańskich. Może to nie kwestie kultowe czy religijne decydowały o umiejscowieniu palenisk w chatach, a jedynie zwykła proza życia. Nasi przodkowie też raczej nie chcieli mieć wędzarni w domostwach, więc niewykluczone, że rozmieszczali paleniska na podstawie obserwacji czynionych w danym miejscu. Trzeba zauważyć, że niestety mała chata oddymiacze po stronie wschodniej i zachodniej, co nie jest chyba udanym rozwiązaniem. Znacznie lepiej prezentuje się pod tym względem duże domostwo, gdzie oddymiacze są po stronie północnej i południowej. Po przejściu do tej właśnie chaty i rozpaleniu tam ognia, dym przestał nam doskwierać, gdyż swobodnie uchodził na zewnątrz. Okazało się, że obserwacje odtwórcy poczynione wiosną, latem czy wczesną jesienią mogą być na nic podczas „Zimowiska”. Hmm… jeszcze wiele musimy się nauczyć.

 

Serdeczni turyści

             Przenosiny do dużej chaty umilili nam turyści. Ci od rana nas odwiedzali spędzając czas na rozmowach i żartach. Szczególnie cieszyło nas to, że odwiedzający Rezerwat i zagrodę zachowywali się zupełnie inaczej niż latem. Przede wszystkim chłód zmuszał każdego turystę, aby wszedł do chaty i przy ogniu ogrzał swoje ciało. To wywoływało kolejne reakcje. Siedzieć w ciszy byłoby jakoś dziwnie. W związku z tym zupełnie naturalnie wywiązywała się dyskusja dotycząca odtwórstwa i czasów wczesnego średniowiecza. Co ciekawe tym razem na teren grodu trafiały osoby nie z przypadku. Odwiedzali nas ludzie, którzy chcieli zobaczyć jak żyjemy późną jesienią, jakie mamy stroje, jak radzimy sobie z mrozem i jaką wiedzą możemy się z nimi podzielić. Szczególnie cieszyły nas osoby, które parają się odtwórstwem, a specjalnie przyjechały żeby pogadać z nami, członkami AUREA TEMPORA, podzielić się wrażeniami i obśmiać odtwórców biegających w skórzanych pancerzach łuskowych. Wszystkim, którzy usiedli przy naszym domowym ognisku, chcieli pogadać i wspólnie ogrzać zmarznięte członki, serdecznie dziękujemy, zapraszając po więcej już za miesiąc.

(Fot. Marta Bucka)
(Fot. Marta Bucka)

W kręgu jadła i stołu

            Mimo zimna, już wiem, że cztery giezła to za mało, pięć w sam raz, ale na grudzień przyda się ich więcej. Kto wie może warto sprawić sobie kożuch. W końcu nawet nasz Mieszko I chodził w kożuchach, co skwapliwie odnotował kronikarz Thietmar. Nie jest to jednak miejsce, żeby rozprawiać o biskupie merserburskim, a o jadle i stole. Hmm… nie będziemy opowiadać, co działo się przy tym stole, ale o dwóch epizodach wspomnieć należy. Po pierwsze, kot grodowy, zwany przez nas Spartakusem, a przez pracowników Rezerwatu Kleksikiem zachował się, jak Bolesław III o krzywej gębie oraz jego wojowie. Przyszedł on do naszego stołu, aby porwać nam pstrąga. Co prawda nie śpiewał: „Nasi przodkowie jedli ryby słone i cuchnące my po świeże przychodzimy w oceanie pluskające”, ale jednak pstrąga pożarł. Hmm… gdyby kot śpiewał to musiałby zamiast imienia Spartakus lub Kleksik być nazywany Behemotem. W sumie kot grodowy jest wielki, je ryby, to i pewnie pije wódkę, jak ten z „Mistrza i Małgorzaty”. Już na poważnie szczęśliwie pozostał nam drugi pstrąg, który uwędzony w zagrodowej wędzarni smakował nieziemsko. Co prawda ryba była trochę mało solna, ale jak każdy rodowity Kujawiak mam zawsze szczyptę soli w kościanej solniczce, więc poradziliśmy sobie. Mam nadzieję, że kot nie powtórzy już porwania pstrąga, a my cieszymy się, że znów spotkamy się z wami w grudniu, oczywiście w Rezerwacie Archeologicznym Gród w Grzybowie.

(Fot. Jacek Wrzesiński)
(Fot. Jacek Wrzesiński)

 

Marcin