W oblężonym Grodzie

   Tym razem Rezerwat Gród Grzybowo przywitał odtwórców historycznych świetną zimową pogodą. Kolejne już, czwarte i piąte, połączone spotkanie projektu „Zimowisko 1014-1015. W mroźnej zawiei”, pokazało, że dawny gród Piastów może tętnić życiem nawet zimą. Odtwórcom niestraszny był śnieg, chłodny wiatr, lekki mróz ani rany bojowe. Również turyści dopisali, którzy dość gromadnie odwiedzali Rezerwat.P1180543

Przyjaciele

  Na początek szczerze i z całego serca chcemy podziękować naszym przyjaciołom, którzy wiernie wsparli nas w realizacji projektu i przyjechali do Rezerwatu, aby spędzić z nami dwa zimowe dni. Oto ich lista:

– Stowarzyszenie Edukacji i Odtwórstwa Historycznego AUREA TEMPORA)

– Warcianie

– Wielewit

– Klub Łuczniczy Siemowit

– Kram Piacha

   Podziękowania również dla tych, którzy chcieli się z nami spotkać w Grzybowie, ale z różnych przyczyn nie zdołali dotrzeć do ziemi wrzesińskiej (Drużyna Grodu Wałcz oraz chłopacy z Warszawy). Szkoda, ale zrekompensujemy to sobie następnym razem.

W bitewnym szale i nie tylko

            Styczniowo-lutowe „Zimowisko” miało charakter na wskroś militarny. Odtwórcy sprawdzali się w zimowych warunkach walcząc, ale również prezentując przed dowódcą załogi grodowej stan własnego uzbrojenia i oporządzenia. Nie zabrakło również alarmów bojowych, a sami wojowie prezentowali szyki oraz musztrę. Przy grodzie dzielnie czuwali wojowie, a na samym majdanie oglądaliśmy popisy łucznicze. Szczególnie cenne z punktu widzenia odtwórcy były starcia bojowe na śniegu, w mrozie z udziałem łuczników. Jakże inne to były starcia od tych, które kojarzymy z letnich imprez. Nieduża grupa wojów z łucznikami, od których strzał padają drużynnicy (nie było nieśmiertelnych, jak to bywa na wielu imprezach o profilu wczesnego średniowiecza). Po starciach nie zabrakło również walk w kręgach zdrady i honoru. Niestety, te skończyły się ranami ciętymi twarzy. Taki nieco morderczy fach. Bitewny zgiełk skończyły uroki sauny. Po raz pierwszy, zaadaptowany na potrzeby wczesnośredniowiecznej sauny dwa lata temu budynek, udało się wykorzystać zimą. Żar jej wnętrza, gorąca para i rozgrzane kamienie świetnie koją zimowe zmęczenie. Po wyjściu z sauny nie zbrakło także elementu rodem z Sienkiewiczowskiego „Potopu” czyli nacierania śniegiem.P1180612

            Całości zmagań wojennych towarzyszyło życie codzienne. W oparciu o produkty wykorzystywane we wczesnym średniowieczu przygotowywano posiłki. Świetnie smakowały zwłaszcza podpłomyki i pieczone jabłka spożywane na wartach przy bramie (Jarku dziękuję za świetne towarzystwo), gdyby tylko nie ten dym gryzący w oczy i nozdrza. Osobnym elementem spotkania było nocne czuwanie przy ognisku i wspólny sen w największej z zagrodowych chat. Jak zwykle okazało się, że w kupie ciepło i bez znaczenia były szpary między belkami oraz mróz za przysłowiowym oknem (w naszych zagrodowych domostwach nie ma okien). O wieczorną strawę zadbał sołtys Grzybowa, któremu składamy wielkie podziękowania. Gorące posiłki spożywane przed snem i beczka piwa (czytaj dosłownie), przypomniały o najlepszych ucztach z czasów Bolesława Chrobrego, o jakich pisał Anonim tzw. Gall „Dwór zaś swój tak porządnie i tak okazale  utrzymywał, że każdego dnia powszedniego kazał zastawiać 40 stołów głównych, nie licząc pomniejszych; nigdy jednak nie wydawał na to nic cudzego, lecz wszystko z własnych zasobów. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że mimo „oblężenia” miejscowa ludność starał się nas wesprzeć jadłem i napitkiem. Chcemy jednak podkreślić, że na miejscu mieliśmy spore zasoby własnych produktów, których przeglądy robił dowódca obrony grodu. Używając wczesnośredniowiecznej nomenklatury moglibyśmy stwierdzić, że książęcy łagiewnicy oraz kucharze zadbali o wyżywienie oblężonych.P1180623

            Dla zwiedzających nie zabrakło również chętnych do oprowadzania po obwarowaniach grodu, wojów. Turyści mogli posłuchać o uzbrojeniu, życiu codziennym oraz samym projekcie „Zimowisko 1014-1015”. Osobnym, zupełnie nowym doświadczeniem dla zwiedzających zagrodę, była styczność z łucznikami, którzy opowiadali o arkanach swojego fachu.

Kto nas oblegał?

            Otwartym pozostaje pytanie, kto nas oblegał? Hmm… myślę, że początkowo miał to być wyimaginowany przeciwnik, który czyhał za wałem, aby wkraść się do grodu i zająć naszą książęcą siedzibę. Wymyślony przeciwnik powodował, że byliśmy w ciągłej gotowości, ćwicząc musztrę, walkę, strzelanie z łuku, rzuty toporami czy oszczepami. Osobno wiedząc, że oblężenie może trwać miesiącami przygotowywaliśmy produkty żywnościowe, zbieraliśmy jedzenie i napitki od pobliskich ministeriales (czytaj sołtys). Osobno czyściliśmy broń, naprawialiśmy zepsuty sprzęt i garbowaliśmy skóry (lisy i dziki), które miały nas chronić przed chłodem styczniowej zimy. Ostatecznie okazało się jednak, że w sobotę oblegali nas przedstawiciele mediów i turyści, a w niedzielę przeżyliśmy zatrzęsienie tych drugich. Aż serce rosło, kiedy oprowadzałem po grodzie turystów z Rawicza, którzy przyjechali specjalnie dla nas, aby zobaczyć „Zimowisko”. Hmm… czy można chcieć czegoś więcej. Bój, obrona grodu, spacer wyschniętym dnem fosy (ahh…te bobry, a także strzegący ich bobrownicy), zdobywanie produktów żywnościowych, ciężka praca, wsparcie okolicznej ludności, a na koniec zwycięstwo, sauna i radość ludzi widzących nasze zziębłe członki oraz umorusane w śniegu gęby. Czy można chcieć czegoś więcej? Może jedynie, aby nasz dowódca – Oskar – jeszcze raz przewiózł mnie na sankach wykonanych przez Roberta z Wałcza, albo żeby zobaczyć Bartka zjeżdżającego z wału na sankach. Styczniowo-lutowe „Zimowisko” to była świetna szkoła odtwórstwa historycznego, a zarazem zabawa. Możecie być pewni, że w przyszłym roku powrócimy do Grzybowa w jeszcze większym gronie i pod tym samym hasłem oblężonego grodu.P1180802

dr  Marcin Danielewski